Wsiadam do taksówki, rozglądam się: wszędzie Legia Warszawa. W pokrowcach na nagłówki, w proporczykach, na czapeczce kierowcy i na dresiku.
Chodzi Pan na Legię pewnie, co? – zapytałem. Mój kierowca z dumą wyjął z portfela karnet. – Tak, nawet działam w stowarzyszeniu kibiców – odparł. Mając w tyle głowy, że „kibole” to potencjalnie żelazny aktyw PiS, nie planowałem kierować rozmowy na tematy polityczne, bo po co się sprzeczać, gdy jest taka piękna już majowa pogoda za oknem.
Ale mój kierowca sam zaczął snuć opowieść o życiu, Polsce i świecie. Ja tylko spokojnie go słuchałem. I kolejny raz zyskałem dowód, że świat jest dużo bardziej złożony i ciekawszy, niż nam się wydaje. Wszystkiego, co mówił mój rozmówca, nie wypada mi cytować, ale dał mi się poznać jako zdecydowany krytyk „dobrej zmiany”.
– Ja jestem Polak, katolik – mówił wyprzedzając kolejne auta. – Od ojca, dziada Polak, katolik, chodzę co niedziela do kościoła, bo to dla mnie święta rzecz. Ale naprawdę kościół to powinien skupić się na wierze, a nie wsadzać nos w politykę. Jak słyszę kolejny raz, że mam dawać kasę Rydzykowi, to mi się nóż w kieszeni otwiera, ja wolę dać na Caritas, na chore dzieci, na biednych, ale Rydzykowi? Po co? Żeby kolejnego Maibacha sobie kupił?
– Ten prezydent – rozwijał kolejną myśl – to nie jest mój prezydent, bo dla mnie prezydent to musi być facet z jajami, taki, co to wie pan, ma własne zdanie, umie postawić na swoim. A ten to jakaś oferma, która daje się pomiatać, zrobi, co mu każe ta jego szara eminencja, nawet tę rękę do prezesa wystawiał jak jakaś ostatni żebrak. I taki człowiek ma nas reprezentować?. Na koniec wyraźnie rozradowany taksówkarz podziękował mi i nawet powiedział, „jak to fajnie, że są w naszym kraju jeszcze tacy ludzie jak pan”. A ja nic mu o sobie nie powiedziałem, po prostu uważnie go słuchałem, czasem się uśmiechałem.
**
W najbliższą sobotę miałem być wraz z moją książką „Joga śmiechu. Droga do radości” gościem Romana Kurkiewicza w „Księgowisku” w Radiu dla Ciebie. Piszę do Romana w poniedziałek esemes, żeby to potwierdzić. „Niestety nieaktualne, bo właśnie zostałem zwolniony” – odpowiada Romek. „Ufam, że jedna przestrzeń znika, aby pojawiło się coś jeszcze lepszego” – odpowiadam, bo jestem optymistą i ufam, że na rzetelnych fachowców tu czy tam zawsze będzie zapotrzebowanie.
Ktoś wrzucił na Facebooka artykuł, że wyrzucili Romana, bo w ostatniej audycji puścił piosenkę, w której jego gość – poeta Szymon Kopyt – użył niecenzuralnego słowa na „k…”.
Oczywiście przypuszczam, że to tylko pretekst, bo jak kiedyś w pięknym wykładzie uzasadnił profesor Jan Miodek, „k..” to integralny element polszczyzny i naszej kultury”. Po prostu Roman – niezależnie myślący dziennikarz, który od lat nie kryje swoich lewicowych poglądów – pewnie był niewygodny dla nowych władz radia z nadania obecnych władz państwowych.
W ten sposób krok po kroku władza „narodowa” likwiduje ostatnie enklawy niezależnej i innej niż „prezesowska” myśli w mediach publicznych. To naprawdę niebezpieczna strategia, która oprócz wyjaławiania życia intelektualnego kraju źle dla tych władz może się skończyć, bo takie upokarzanie inaczej myślących i odczuwających bez zostawiania im „wentyli bezpieczeństwa”, choćby w postaci skromnej sobotniej audycji o książkach, wzmagać może po stronie opozycji pragnienia naprawdę radykalnej zemsty, gdy nastąpi zmiana za sterami tego pijanego okrętu „Polska”.
**
Ale aby było pozytywniej, opowiem Wam jeszcze o jednym miejscu, w które w tym tygodniu trafiłem z wywiadem. To Medium Publiczne, nowe radio tworzone oddolnie przez pełnych pasji wolontariuszy. Całe radio mieści się w jednym skromnym pokoju na warszawskim Powiślu, nie większym niż 10 m kw. Z ulicy trudno je znaleźć, podobnie jak kawiarnie Wars i Sawa, przez którą trzeba przejść, aby do niego wejść, a gdzie rano znajduje grupę dzieci coś malujących, sporo uśmiechniętych ludzi.
Ania, która prowadzi ze mną rozmowę, ma swoją autorską audycję poświęconą głównie odkryciom w medycynie i psychologii. Rozmawialiśmy 40 minut i przyznam, że dawno nie widziałem aż tak dobrze przygotowanej do rozmowy dziennikarki, która przeczytała całą moją książkę i miała naprawdę bardzo ciekawe i głębokie pytania. Audycje, które nagrywają w radiu, nie są montowane, ma być żywy język i autentyczność. Ten mały pokoik cały czas żyje. Kiedy skończyliśmy, przyszła kolejna dziennikarka z audycją poświęconą kulturze żydowskiej. Medium Publiczne to jedna z prób oddolnego zbudowania mediów publicznych, w sytuacji gdy media publiczne reprezentują tylko „jedyną słuszną” wizję świata. Powodzenia!
A poza tymi medialnymi i politycznymi wątkami po prostu robię swoje i jest dla mnie bardzo budujące, że joga śmiechu spotyka się ciągle z dużym zainteresowaniem. Jestem po rozmowach z władzami jednego z dużych polskich miast i istnieje realna szansa, że już tego lata na jednym z festiwali ustanowimy światowy rekord Guinnessa największej liczby ludzi śmiejących się w jednym miejscu. I najlepsze jest to, że coś takiego zadzieje się w jakże siermiężnej Polsce ery Kaczyńskiego. Wiem, że się to uda – jak nie tu, tam, jak nie teraz, to może za rok. Ale trzymajcie za nas kciuki.
30 kwietnia o godz. 10:05
Taksówkarzy trzeba słuchać, to barometr nastrojów społecznych. Duda nawet niech nie próbuje wsiadać do taksówki.
2 maja o godz. 0:20
Czyżby to miasto do bicia rekordu to Słupsk? Bardzo pozytywny prezydent, więc miasto jak najbardziej pasuje. 🙂
13 czerwca o godz. 1:34
rzady PiS sa rzadami KONCA, a nie poczatku.. Cichy reżyser Kaczynski może robić, co zechce, dopóki ktoś go w końcu nie zdradzi…a zdradzi na pewno!